W momencie, kiedy publikuję tego posta, Szymon obchodzi swoje 30-ste urodziny. Chyba nie ma lepszego momentu na przedstawienie tej sławnej osobowości - naszego największego hipisa kolarstwa obecnego wieku :)
Szymonbike odjechał (i to dosłownie) poza wszystkie nam znane schematy kolarstwa. Zamiast spędzać, jak większość z nas, czas w korpo i jeździć weekendowe pętelki na nowym hiper-super-sprzęcie, On robi zupełnie odwrotnie: 99% czasu spędza w górach na szosie a 1% czasu poświęca pracy.
Ustawić się z Szymonem na jazdę to nie taka prosta sprawa. Planowanie to nie jest mocna strona jegomościa. Cynk o wypadzie dostajesz dzień przed i albo jesteś gotowy(a) albo nie :-)
Październik, 2018, 9 rano. Spotykamy się pod miejscówką w pobliżu Innertkirchen. Naszym celem na dziś jest Grimsel, Furka i Susten pass, o ile pogoda pozwoli.
Szybkie pakowanko i uderzamy w góry.
Banan, kilka batonów i jestem "ready". Zaczynamy nasz pierwszy wjazd gadając tym i owym.
Gdy tylko zbliżamy się do przełęczy, Grimsel wita nas mega mordowiatrem. Jest nawet śmiesznie bo ja stając na korbach praktycznie stoję w miejscu.
Szymona widzę pierwszy raz w akcji. Migawka cyka non stop a technika robienia zdjęć rozwala system.
Październik to z reguły początej zimy w Alpach. Tak jest i dzisiaj. Ciemne deszczowe chmury nie zachęcają. Nie bacząc na pogodę, jedziemy dalej.
Kiedy docieramy na szczyt, deszcz już wisi w powietrzu. Podjeżdżamy pod zjazd do Furki i tu sytuacja wcale nie lepsza. Kilka zdjęć ze szczytu i zmieniamy plany. Wracamy do Innertkirchen i podjedziemy Susten z drugiej strony, może tam będzie trochę słońca.
Furka do pewnik na mega foty, jednakże dopiero jazda z mistrzem zdjęć zza szosowej kierownicy pozwala zobaczyć i zrozumieć jego warsztat "od kuchni". Powiem wam jedno - zdjęcia Szymona nie wychodzą tak dobrze z przypadku. Trzeba naprawdę cyrkowych umiejętności, żeby cykać tak jak Szymon.
Gdyby nie deszcz i lodowaty wiatr, nie było by siły aby odciągnąć Szymona od tych gór. Góry + rower i reszta się nie liczy, dosłownie. Podczas tej jazdy weszła mi w głowę zagadka - "Kto to jest? Nie je, nie pije a jeździ i żyje" ;-)
Zjazd w dół był dość specyficzny. Mocny wiatr, deszcz i ciemno-szare niebo. I tak było klawo!
Przy okazji miałem okazję przetestować w deszczu swoje nowe karbonowe koła z powierzchnią teksturową. Hamowanie na tych obręczach to bajka. Sucho czy mokro, bez różnicy. W końcu porządne karbonowe obręcze!
Dolina powitała nas słoneczkiem. Jak to w alpach bywa, na górze wichura i deszcz a na dole lato. Ciepełko powoduje że znów czuję palce u rąk i nóg, można jechać dalej!
Wjazd na Susten, idzie super, choć nie mam tyle pary w nogach aby dotrzymać koła Szymonowi.
Widoki jak na tę porę roku są mega. Śnieg na szczytach, złotawe lasy i trochę zielonej trawy. Szymon cyka foty na prawo i lewo.
Na zdjęciu powyżej zdałem sobie sprawę że od 5 lat jak tu jeżdżę, nigdy nie zdażyło mi się przerwać zjazd i po prostu usiąść i pogapić się na góry. Z reguły wjeżdżam, kawka na górze i szybki zjazd... a tym samym omija mnie tyle wspaniałych widoków.
Po deszczowym zjeździe z Grimsel, słoneczny zjazd z Susten to była sama przyjemność.
A tak, zapomniałem dodać że mimo słoneczka, trochę tam wiało:
To oczywiście nie przeszkadzało Szymonowi robić fotki bez trzymanki :)
Nawet nie wiedząc kiedy, zjechaliśmy spowrotem do doliny. Ostatnie kilometry wspólnej jazdy i byliśmy powrotem w Innertkirchen.
Suma sumarum, jednen z najlepszych dni na szosie w tym roku. Dobrze znam te góry, ale tym razem było naprawdę inaczej. Wspaniałe towarzystwo, piękna pora roku i te pauzy na przełęczach. To coś, czego nauczyłem się tego dnia i napewno powtórzę.
@Szymon - wielkie dzięki za mini tripa, musimy to jeszcze powtórzyć.
Korzystając z okazji - Wszystkiego najlepszego! Rób to co obecnie robisz, bo jesteś cholernie w tym dobry!
Dzięki,
Tomek
Tomek
P.S. Jeżeli chcesz wykorzystać zdjęcia z tego posta, zapytaj proszę Szymona. Większość fotek jest jego robotą. Uszanuj proszę prawa autorskie.
Jeżeli chcesz wesprzeć Szymona zamów jego skarpetki lub dołóż się do kalendarza 2019 kalendarz
Jeszcze raz dzięki!
Jeszcze raz dzięki!
blog-roadtripping
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz